Autor:

2016-07-22, Aktualizacja: 2016-07-29 10:53

Krzysztof Głowacki: Ostudzę Usyka w ringu

17 września na gali Polsat Boxing Night w trójmiejskiej ERGO Arenie dojdzie do najbardziej wyczekiwanej walki roku w Polsce - mistrz świata WBO wagi junior ciężkiej Krzysztof Głowacki zmierzy się ze złotym medalistą olimpijskim - Oleksandrem Usykiem. "Główka" jest pewny, że wygra. Rozmawialiśmy z nim m. in. o pojedynku z Ukraińcem, zarabianiu milionów i byciu ojcem.

Kiedy 14 sierpnia 2015 roku Krzysztof Głowacki przystępował do walki o mistrzostwo świata wagi junior ciężkiej z Marco Huckiem, nikt nie dawał mu szans na wygraną. Niemcowi brakowało tylko jednego zwycięstwa do pobicia rekordu wszech czasów pod kątem liczby udanych obron mistrzowskiego tytułu i wszyscy spodziewali się, że tego dokona. Krzysztof Głowacki miał jednak inne plany.

29-letni pięściarz z Wałcza świetnie zaczął walkę z Niemcem, ale później zaczął słabnąć. W szóstej rundzie wylądował na deskach i wydawało się, że jego marzenia o tytule mistrza świata zostaną zdeptane. On jednak przetrwał kryzys, a potem niepodziewanie znokautował faworyzowanego Hucka w jedenastej rundzie. Zrobił to na oczach kilkutysięcznej amerykańskiej Polonii w Newark w stanie New Jersey. Od tego momentu trwa piękny sen Krzysztofa Głowackiego.

Minął rok, od kiedy zdobyłeś tytuł mistrza świata. Jak się zmieniło Twoje życie od tego czasu?

Moje życie niesamowicie się zmieniło. Ludzie mnie rozpoznają na ulicach, gratulują, to niezwykłe. Wcześniej się z tym nie spotykałem. Nawet jak coś trzeba załatwić, to jest o wiele łatwiej niż wcześniej, kiedy mnie nikt nie znał.



Jaka była najmilsza rzecz, która zdarzyła się podczas tego okresu?

Było tego naprawdę dużo. Ciężko wskazać jedną sytuację, ale spotyka mnie dużo życzliwości ze strony ludzi. Takie gesty oczywiście też dają mi motywację do ciężkich treningów, bo w końcu walczy się dla kibiców.

Niektórzy pewnie myślą, że skoro zostałeś mistrzem świata i pokazujesz się w telewizji, to już jesteś milionerem. Tak faktycznie jest?

Chciałbym być milionerem, ale do tego jeszcze daleka droga. Mam jednak nadzieję, że tak się faktycznie stanie.



© Szymon Starnawski

Krzysztof Głowacki

Kiedy dojdziesz do tego poziomu, by po przejściu na sportową emeryturę móc sobie codziennie łowić ryby?

Mam nadzieję, że tak będzie już za 2-3 lata, chociaż ja oczywiście będę dalej trenował boks. Pieniądze są ważne, ale nie kończy się na nich świat. Pamiętajmy, że najważniejszy w tym wszystkim jest sport.

17 września w Gdańsku będziesz bronił tytułu mistrza świata w walce z mistrzem olimpijskim Oleksandrem Usykiem. Jak ważna jest dla Ciebie ta walka?

Bardzo ważna, ale jeśli zostaje się mistrzem świata, to później nie ma już nieistotnych pojedynków. Walkę z Usykiem traktuję w pewnym sensie wyjątkowo, ponieważ on jest mistrzem olimpijskim. Ma złoty medal, który ja chcę mu odebrać. Nigdy nie było mi dane pojechać na igrzyska, ale jeśli pokonam mistrza, to będę się trochę czuł, jakbym zdobył swój złoty medal.



Przewidywałeś niedawno, że Polska pokona Ukrainę 2:0 w meczu na Euro 2016. Ostatecznie było 1:0, czy to oznacza, że to Ty strzelisz drugiego "gola" 17 września?

Tak, poprawię wynik naszych piłkarzy. Na razie Usyk jest bardzo pewny siebie, ale ma do tego prawo. On w swoim kraju jest gwiazdą, w boksie olimpijskim zdobył wszystko i teraz myśli, że tego samego dokona w boksie zawodowym. Tak się jednak nie stanie, w ringu go ostudzę.


© Sławomir Kowalski, Polska Press



Chciałbyś, żeby walka była łatwa czy dramatyczna?

Szczerze? Pewnie mój trener chciałby, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, ale ja lubię dramaturgię. Niech będą emocje, a potem zejdę z ringu jako mistrz świata.


Przygotowujesz się do obrony tytułu mistrza świata, a Twoja żona przygotowuje się do porodu. Kiedy jest termin rozwiązania?

11 września ma się urodzić nasza druga córeczka. Mamy już 12-letnią Julię, a teraz do naszej rodziny dołączy kolejna kobieta. Szczerze, to mam nadzieję, że żona "przenosi" trochę termin i będę mógł być przy porodzie. Jeśli dziecko urodzi w terminie, to niestety nie będę mógł w tym uczestniczyć, bo będą to ostatnie dni przed walką, gdzie cała koncentracja musi być skupiona na pojedynku.

Da się nie myśleć o żonie i dziecku, które lada chwila przyjdzie na świat?

Nie będę mówił, że nie mam tego w głowie, bo jestem bardzo rodzinnym człowiekiem. Moja żona rozumie, jaki zawód wykonuję i zapewnia mnie, żebym o nic się nie martwił. Wiem, że ona jest w dobrych rękach i są wyznaczone osoby, które mają jej pomagać pod moją nieobecność.

Zwycięstwo zadedykujesz nowo narodzonej córce?

Nie, ponieważ starsza córka mogłaby się obrazić. To będzie dedykacja dla całej mojej rodziny.


© Sławomir Kowalski, Polska Press



Jak dużą planujesz mieć rodzinę?

Myślę, że jak się urodzi druga córeczka, to zakończymy powiększanie rodziny. Później już tylko trzeba będzie zasuwać, żeby one miały w życiu dobrze.

Naprawdę nie marzy Ci się syn, który mógłby np. przedłużyć bokserskie tradycje w Waszej rodzinie?

Myślałem o tym, ale przyznam szczerze, że myślę też o swojej żonie. Wiele dni w roku spędzam na wyjazdach, obozach, treningach i walkach. Ja mogę mieć ambicje, żeby postarać się jeszcze o syna, ale wtedy zostawiałbym ją samą z trójką dzieci na wiele dni w roku. To nie jest wygodna sytuacja, dlatego na razie zatrzymamy się na dwóch córeczkach. Nic nie można jednak wykluczyć, zobaczymy, co będzie za kilka lat.

Na razie podobno starszej córki bardzo pilnujesz, a ewentualnych adoratorów sprawdzasz, testując ich umiejętności gry na konsoli.

Była jedna taka sytuacja. Zrobiliśmy Julce urodziny, byliśmy na kręglach, dzieciaki się pobawiły, a potem odwiozłem większość do domu. Chłopcy, którzy mieszkali blisko nas, chcieli jeszcze wejść do środka i pobawić się, więc wpadłem na pomysł, że pogramy w "Fifę". Powiem tylko tyle, że jeszcze muszą się dużo uczyć.

Zmagasz się z pierwszymi chętnymi do podbicia serca Twojej córki?

Do domu nikogo nie przyprowadza, trochę kryje się z tym przede mną. Wypytuję ją, ale nie chce ze mną rozmawiać na ten temat. Ciągle słyszę: "Tato, daj spokój".


© Sławomir Kowalski, Polska Press



Będziesz zaborczym tatą? Ciężko będzie komukolwiek zbliżyć się do Twojej córki?

Myślę, że tak. Jestem o nią bardzo zazdrosny, chociaż ona teraz bardzo mało z nami przebywa. Ciągle gdzieś biega, ale cieszę się, że uprawia sport. Gra w koszykówkę, siatkówkę, chodzi na lekkoatletykę i to mi się podoba. Cieszy mnie to, że nie siedzi całymi dniami przed komputerem. Poszła trochę w moje ślady, bo ja w młodości też długo nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu.

Myślisz, że ona może to robić zawodowo w przyszłości?

W tym momencie ciężko powiedzieć. Jeździ też na koniach i ogólnie jest aktywna sportowo, ale nie wiem, czy zakocha się w którejś dyscyplinie na tyle, żeby robić to na poważnie w przyszłości.

Tuż po zdobyciu tytułu mistrza świata bardzo przeszkadzali Ci dziennikarze. Nie przywykłeś do takiej uwagi mediów, a udzielanie wywiadów nigdy nie było dla Ciebie przyjemnością. To się zmieniło?

To prawda, ale już się do tego przyzwyczaiłem. Można powiedzieć, że zaprzyjaźniłem się z mediami i mam świadomość, że to jest po prostu część mojej pracy. Jako mistrz świata muszę brać udział w różnych medialnych wydarzeniach i nie mam z tym żadnego problemu.

Jak byś chciał zostać zapamiętany jako pięściarz?

Jako niepokonany, wielki wojownik i mistrz świata.

Bycie niepokonanym ma dla Ciebie duże znaczenie?

Tak, nienawidzę przegrywać. Chcę cały czas bronić mojego pasa mistrza świata i dokładać do niego kolejne tytuły innych prestiżowych organizacji. Z boksu chciałbym odejść na szczycie, właśnie jako mistrz świata.


Rozmawiał Piotr Momot, dziennikarz warszawa.naszemiasto.pl

Zdjęcie główne: Sławomir Kowalski, Polska Press
  •  Komentarze

Komentarze (0)